Główna Nieruchomości Nowe stare miasto, czyli jak współczesna transformacja miejskiej przestrzeni wpływa na sektor nieruchomości?

Nowe stare miasto, czyli jak współczesna transformacja miejskiej przestrzeni wpływa na sektor nieruchomości?

przez redakcja

Nowy Urbanizm to hasło, które coraz częściej pojawia się na językach osób związanych z branżą nieruchomości. Także tych, którzy bezpośrednio wpływają za kształt współczesnej przestrzeni miejskiej, a więc inwestorów, właścicieli nieruchomości i deweloperów. O co w tym wszystkim chodzi? Czy aspekt architektury i urbanistyki może mieć decydujący wpływ na wielomilionowe decyzje biznesowe?

W filmie „Łowca Androidów” z 1982 roku Ridley Scott wyobraził sobie metropolię przyszłości. W 2019, a więc za kilka, kilkanaście miesięcy nad naszymi głowami powinny sunąć latające samochody. Wakacje moglibyśmy zaś zaplanować na Marsie, podczas gdy ciężką pracę wykonają za nas androidy, które wyglądem zewnętrznym w niczym nie różnią się od człowieka.

Choć rzeczywistość okazała się nieco inna, to nie trzeba być specjalnym fanem nurtu science-fiction, aby zauważyć, że świat wokół nas zmienia się na naszych oczach. Zmienia się sposób, w jaki pracujemy, w jaki mieszkamy, w jaki konsumujemy kulturę i rozrywkę. Zmieniają się też same miasta oraz podejście użytkowników do przestrzeni miejskiej. Można rzec, że do głosu ponownie doszli mieszkańcy i urbaniści.

Nowy Urbanizm, czyli wielofunkcyjność

Do największych bolączek rozwiniętych aglomeracji zaliczyć można obszerne przestrzenie, które w czasie wolnym od pracy pustoszeją, przywołując na myśl obraz stereotypowego miasteczka z westernu, odwiedzanego jedynie przez wiatr i toczący się kłębek róży jerychońskiej. Dziś sporo uwagi przykłada się więc do tego, aby dany kwartał żył także wieczorem (i to bynajmniej kosztem długich nadgodzin w wykonaniu pracowników biur). W tym celu na piedestale stawia się obszary o zróżnicowanych funkcjach, w myśl zasad Nowego Urbanizmu.

Nowy Urbanizm (określany niekiedy terminem „Nowa miejskość”) to prąd myślowy w urbanistyce nawołujący do powrotu do klasycznej konstrukcji przestrzeni miejskiej, w oparciu o lokalną historię, klimat, ekologię oraz tradycję budowlaną. Miasta powinny skupiać szerokie spektrum funkcji publicznych i prywatnych w celu wsparcia gospodarki regionalnej i zaspokojenia potrzeb mieszkańców o różnych dochodach. Nurt, którego początki sięgają lat 70. w Stanach Zjednoczonych, zdobywa coraz większą popularność w Europie, a od stosunkowo niedawna – także w Polsce. Zwłaszcza w naszych realiach, zwolennicy Nowego Urbanizmu za cel stawiają sobie naprawę źle zrozumianych założeń modernizmu.

Odbudowywana po wojnie przestrzeń miejska charakteryzowała się monokulturowością. Jaskrawym tego przejawem były megaobiekty, takie jak Unite d`Habitation, zwane inaczej Jednostką Marsylską Le Corbusiera, czyli ogromny blok dla 1,5 tysiąca mieszkańców – wyjaśnia Michał Styś, szef firmy OPG Property Professionals, z wykształcenia architekt i urbanista. – Efekty tego podejścia widzimy zresztą do dziś, obserwując osiedla-sypialnie na obrzeżach miast czy całe kwartały korporacyjne, takie jak chociażby okryty kiepską sławą „Mordor na Domaniewskiej” w Warszawie czy paryskie La Défense. To miejsca, gdzie po godzinie 18 praktycznie nie spotkamy żywej duszy – dodaje.

Funkcja determinuje odbiorcę, odbiorca determinuje biznes

Analizując błędy przeszłości warto też zauważyć, że wdrożone wówczas decyzje programowo-projektowe nie tylko ograniczały więc funkcję danej przestrzeni, lecz niejako zawężały też grupę docelową, która mogła (lub była skłonna) z owej przestrzeni korzystać. I mowa tu nie tylko o zagłębiach „białych kołnierzyków”. Zjawisko możemy też odnieść do mniej oczywistych miejsc, takich jak przedmieścia, gdzie często żyją dziś tylko młode rodziny. Miasta zaczynają się jednak zmieniać. W poszukiwaniu biznesu, inwestorzy, deweloperzy i właściciele budynków dostosowują więc architekturę do zmieniających się potrzeb i zachowań potencjalnych konsumentów. Efekt? Stare biurowce zamieniane na akademiki lub hotele. Centra handlowe adaptowane na stylowe przestrzenie mieszkalne czy popularne co-workingi.

Odwracając trend, wracamy więc w pewnym sensie do korzeni miasta, które historycznie było czymś, co dzisiaj określilibyśmy jako przestrzeń mixed-use. – To ważne, aby rozwijające się polskie miasta nie popełniały błędów poprzedników. Tworząc nasze miejsca, staramy się utrzymać etos i podkreślić ich historię, a w konsekwencji zachować wielokulturowość i wymieszać różne funkcje – dodaje Michał Styś, pomysłodawca przestrzeni OFF Piotrkowska Center w Łodzi.

Różnorodność przyciąga najemców

Dzisiejsi deweloperzy, właściciele i dysponenci nieruchomości coraz częściej angażują się także w życie lokalnych społeczności, wspierając, a niekiedy wręcz bezpośrednio włączając się w organizację wydarzeń o charakterze kulturalnym, społecznym czy handlowym. Tego typu inicjatywy z reguły sprawiają, że najbliższe otoczenie biurowców zaczyna tętnić życiem, zamiast pustoszeć w chwili, gdy białe kołnierzyki zakończą swoją zmianę.

Dobrym przykładem takiego podejścia jest właśnie OFF Piotrkowska Center, czyli jeden z pierwszych projektów rewitalizacyjnych w Polsce, a jednocześnie pionierski przykład zaplanowanych działań z obszaru placemaking. Na popularnym OFFie nie tylko zjemy pyszną zupę ramen, ale weźmiemy też udział w warsztatach kulinarnych. Sesja z zespołem projektowym z kreatywnego hubu technologicznego może się w każdej chwili przenieść do cocktail baru, gdzie nowe kontakty nawiązać pomoże działająca na piętrze szkoła językowa. Plany na wieczór? Coś dla duszy – wystawa w galerii sztuki, coś dla ciała – koncert muzyki elektronicznej. A to wszystko zaledwie kilka metrów od klimatycznej przestrzeni biurowej, która powstaje w budynkach TEAL OFFICE i SEPIA OFFICE.

Takie podejście przyciąga ludzi, a w konsekwencji – biznes. – Jeszcze przed rozpoczęciem realizacji obu projektów, umowami najmu objęte zostało aż 42% powierzchni – podkreśla Monika Hryniewicz, szefowa Działu Najmu i Relacji z Klientami w OPG Property Professionals. – Dziś, na mniej więcej dwa miesiące przed oddaniem inwestycji, mamy zawarte porozumienia z najemcami na łącznie 65% powierzchni, co w przypadku relatywnie niedużych modułów biurowych jest świetnym wynikiem i potwierdza pewne tendencje wśród użytkowników powierzchni komercyjnych – dodaje.

Przyszłość rynku biurowego?

Nowy czy nie, urbanizm jako taki oraz ogólnie pojęta troska o charakter przestrzeni to tematy, które coraz częściej pojawiają się w orbicie zainteresowań zarówno dużych, jak i mniejszych graczy na rynku nieruchomości. Czy aspekt architektury i urbanistyki faktycznie może mieć decydujący wpływ na wielomilionowe decyzje biznesowe? Wiele wskazuje na to, że tak. W zdefiniowaniu i dostosowaniu się do potrzeb użytkowników pomóc mogą nowe technologie i czysta statystyka, choć budujący powinni pamiętać, aby nie wpaść w pułapkę parametryzacji.

Tworzenie przestrzeni dla wszystkich – od dzieci w młodych rodzinach, poprzez zadeklarowanych singli, aż po seniorów pragnących żyć blisko miasta – leży w interesie inwestora, dewelopera i miasta. Nieruchomości to biznes jak każdy inny, dlatego różnorodność pozwala sprawniej zarządzać danym produktem i skuteczniej przygotować się na rynkowe fluktuacje. Nie można jednak przy tym kalkulować zbyt wiele. Im deweloperzy szybciej zdadzą sobie z tego sprawę, tym większa szansa na powodzenie ich projektów – podsumowuje Michał Styś.

POLECANE

Zostaw komentarz